W tym tygodniu, po przeszło roku (i dwóch bardzo długich godzinach czekania pod drzwiami we wtorek) doczekałam się czegoś ważnego :). Radość ogromna!!!
Generuje to kolejne czekanie do najbliższego piątku... a potem pewnie jeszcze dalej. Jestem pełna radości, nadziei, ale pojawiają się też obawy. Nie mogę skupić się na pracy ani usiedzieć w miejscu, nosi mnie. Jestem podekscytowana i poddenerwowana. Tego drugiego staram się, żeby było jak najmniej, choć to nie łatwe. Zbieram siły na piątek. Muszę być wypoczęta, wyspana i silna... nie, nie muszę, ale chcę i to jest ważne.
Życie sobie płynie, piorę, gotuję, sprzątam, pracuję, doglądam urządzanego mieszkania, ale to wszystko jest jakoś w tle prawdziwej walki. Gdyby nie świadomość tej walki i obecności Boga, tego że troszczy się i nieustannie nam błogosławi, pewnie bym już przestała czekać...
Czekać nie znaczy usiąść i zwiesić głowę. Znaczy mieć nadzieję, żyć tym co jest dane, wykorzystywać każdą chwilę w nadziei na... w ostateczności to i tak czekam na jedno, na ZBAWIENIE :).
Czekać nie znaczy usiąść i zwiesić głowę. Znaczy mieć nadzieję, żyć tym co jest dane, wykorzystywać każdą chwilę w nadziei na... w ostateczności to i tak czekam na jedno, na ZBAWIENIE :).
Światło nadziei pomaga w czekaniu :) |
I tak trzymać .Pozdrawiam Ewa:))
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita. Dzielna niewiasta. No i "zlecam" wsparcie "u GÓRY" :)
OdpowiedzUsuńWsparcie "u Góry" "zlecane" w różnych miejscach i przez różne osoby dało się odczuć! :) Dziękujemy!
Usuń