SZUKAJ W BLOGU

niedziela, 25 marca 2012

Wiosna po szwajcarsku

Kilka ostatnich dni spędziłam służbowo w Szwajcarii nad Jeziorem Bodeńskim. Pobyt męczący — około 16 godzin w ciągu doby na nogach. Prawdę mówiąc, głównie na siedząco, ale za to cała uwaga skupiona na słuchaniu i porozumiewaniu się w dwóch obcych językach. Mnóstwo różnych tematów do zapamiętania i przekazania — nic nie może umknąć, skrupulatne notowanie w trzech językach na raz — zależnie od tego, w którym języku krócej (byleby nadążyć). Stopień koncentracji maksymalny.
Po ostatniej wieczornej sesji (kończącej się około godziny 22.00) jeszcze wspólne nieformalne rozmowy w Remizie przy lampce wina. Do pokoju wracałam i szłam prosto do łóżka. Zasypiałam natychmiast jak dziecko i tylko dziwiłam się rano, że budzik już dzwoni — przecież dopiero co się położyłam...

Jezioro Bodeńskie i wierzba płacząca - z krótkiego spaceru

Zmęczenie wynagrodzała pogoda i słońce. Było tak cieplutko, że w południe na słońcu (przerwy kawowe w ogrodzie) w sweterku było mi za gorąco. Mmm... dobrze było wystawić buzię do słońca i cieszyć się wiosennymi kwiatami :). Wokół kwitnących bazi latały już roje pszczół — próbowałam je uchwycić na zdjęciach, ale tak pracowicie się kręciły, że nie sposób było je uchwycić :(

Zwiastuny wiosny :)

Ps. Chyba muszę wreszcie zacząć myśleć o przygotowaniach świątecznych. Okna straszą brudem — trzeba by je wreszcie umyć...  

piątek, 2 marca 2012

Pustynia

Moja pustynia jest bezludna, choć wokół mnie tyle ludzi, tych bliskich i tych, których mijam idąc chodnikiem, jadąc samochodem, obok których stoję w autobusie i tramwaju. Moja pustynia jest przerażająco samotna i żąda ode mnie rzeczy, które wydają mi się niemożliwe. Straszy śmiercią, jak kości zwierząt co umarły z pragnienia.

Tego miejsca nie wybrałam sobie, nie tu chciałam być. Jest tak dalekie od tego, co nazwałabym pięknym.

A jednak Ktoś mnie wciąż na tą pustynię wzywa i idę. Idę, mimo strachu przed samotnością i śmiercią. Idę nie tylko dla siebie, ale też dla tych, którzy wołania nie słyszą. Tam umieram i rodzę się na nowo. Choć umieranie tak bardzo boli, idę by w samotności słuchać tego, co Bóg chce mi powiedzieć, żeby wiedzieć gdzie i jak dalej iść.

Bardziej od samotności i obumierania na pustyni boję się tylko iść sama przez życie. Wiem, że nie dałabym rady. Na pustyni umiera we mnie człowiek słaby i lękliwy, rodzi się nowy człowiek. Dzięki doświadczeniu pustyni mam NADZIEJĘ.

Moja pustynia

Boże dziękuję Ci za moją pustynię! Jakże ona jest jednak piękna, choć to piękno można zobaczyć tylko w ciszy serca:). Niezrozumiała tajemnica przenikania cierpienia i piękna.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...