SZUKAJ W BLOGU

niedziela, 22 czerwca 2014

Zapach ziół

Moje własnoręcznie posiane ziółka rosną coraz bujniej. Cieszą moje oko, nos i serce. Od niedawna również podniebienie. Na razie nie śmiało — bo szkoda mi tych pięknych młodych listków, co chwilę temu nasionkiem były — zaczynam używać ich w kuchni.

Caprese z czerwoną bazylią własnej uprawy :)

Tak na przykład, czerwona bazylia uświetnia chyba najprostszą z sałatek, a mianowicie caprese. Pomidory, mozarella, bazylia, dobra oliwa z oliwek i pieprz. Nic więcej nie trzeba. Może jeszcze kawałek świeżego i chrupiącego pieczywa. A moja czerwona bazylia pachnie tak intensywnie... Mniam! :)

sobota, 21 czerwca 2014

bo chcę mieć wpływ na miejsce, w którym żyję...

...czyli o budżecie partycypacyjnym i nie tylko.

Nie jestem społecznikiem. Nie mam żadnego zacięcia politycznego. Nie jestem działaczką. Nie jestem pewna swojego patriotyzmu, bo to bardzo doniosłe słowo. 

Bliższy wydaje mi się patriotyzm lokalny, ale i tu mam pewien zgryz. Pochodzę z niedużej miejscowości x pod bardzo dużym miastem Y i jak słyszę, że ktoś też jest z x, to zaraz nawiązujemy nić porozumienia. Tylko od lat już ponad 10 związana jestem z Y, tu mieszkam, pracuję, znalazłam miejsca, które w Y lubię, ale nadal to nie jest „moje miejsce”, jeśli wiesz o czym mówię drogi czytelniku... Ciągle miejsce mojego dzieciństwa jest tym, z którym czuję się zrośnięta, w którym każdą ingerencję odczuwam jak ingerencję na swoim ciele...

Jednak miejsce, gdzie mieszkam nie jest mi obojętne. Podnoszę śmieci rozrzucone przez mieszkańców osiedla, zgłaszam administracji urwane klamki, nieodśnieżone wejście do klatki czy śliską podłogę w śmietniku, ale te rne propozycje usprawnień. Biegam na zebrania wspólnoty mieszkaniowej.

Wszystko po to, żeby mieć jakiś wpływ na to gdzie mieszkam, ale przede wszystkim, żeby nie narzekać. Nie znoszę narzekania, że źle, że nie tak, że pieniądze wyrzucone w błoto, że nikt nie myśli o bezpieczeństwie, że badziewie, że za drogo, że za tanio, że po znajomości... 

Własne narzekanie zabija mnie od środka. Na swoje i cudze narzekanie mam przygotowaną odpowiedź, która hamuje ten potok: „Co zrobiłeś/aś, żeby tak nie było?”. Działa jak kubeł zimnej wody, motywująco. Weź się w garść! Nie masz prawa narzekać, jeśli sam nie robisz nic, żeby zmienić to, co Ci nie odpowiada. Nie krytykuj rządzących, jeśli nie idziesz na wybory. Nie mów, że inni śmiecą, jeśli sam nie segregujesz starannie śmieci, jeśli nie podnosisz śmieci leżących na chodniku, jeśli nie zaproponujesz administracji, żeby postawiła kosz tam, gdzie go brakuje, itd.

Czy nasz społeczeństwo jest obywatelskie? Otóż, według mnie w bardzo małym stopniu. Lubimy narzekać, ale jeszcze bardziej nie lubimy się angażować. Nie obchodzi nas wiele poza czubkiem własnego nosa, a jednocześnie mamy pretensje do wszystkich wokół. A przecież życie jest w naszych rękach! Pora skończyć z narzekaniem i zainteresować się możliwościami działania, jakie mamy do dyspozycji. Ja zacznę dziś od głosowania dotyczącego budżetu partycypacyjnego w moim Y!

Ps. Notka powstała na skutek złości jaka mnie zalała, kiedy się dowiedziałam zupełnym przypadkiem i zbiegiem okoliczności o tym, że coś takiego jak budżet partycypacyjny istnieje. Dlaczego o tym nie wiedziałam wcześniej? Dlaczego media ciągle promują suplementy diety, para-farmaceutyki, kosmetyki, kredyty i inne bzdury, a nie zależy im na wspieraniu budowania społeczeństwa obywatelskiego przez informowanie obywateli o ich prawach, możliwościach, o tym że nie trzeba być politykiem czy działaczem, żeby mieć wpływ na nasze otoczenie... nie, to nie. W tej sytuacji ogłaszam uroczyście wszem wobec i każdemu z osobna, że istnieje coś takiego jak budżet partycypacyjny i warto jeśli nie składać samemu projekty, to przynajmniej brać udział w wybieraniu projektów do realizacji! Szczegółów najlepiej szukać na stornach internetowych miasta.

sobota, 7 czerwca 2014

Po pracy, po obiadku, po deszczu... wychodzi słońce

Tak było w tym tygodniu. Przy czym wieczór zwykle kończył się kolejnym deszczem. Co dzień inna temperatura i deszcz ze słońcem na zmianę. Trochę to męczące, ale też takie prawdziwe i życiowe.

Na przekór różnym piętrzącym się trudnościom nagle, po czasie melancholii i zniechęcenia do czegokolwiek, mam znów zapał. Czasem szybko gaśnie, ale jednak jest, tli się, żarzy, a momentami wybucha silnymi płomieniami. Do jedzenia, gotowania, sprzątania, prasowania, siania, podlewania i doglądania roślinek, szycia, uprawiania sportu, spotykania i rozmawiania z ludźmi... coś w środku się do tego wszystkiego uśmiecha, jakaś iskra nadziei i radości, takiej zupełnie nie zrozumiałej, nie wypracowanej własnoręcznie, niezasłużonej, a tak potrzebnej, tak wyczekiwanej, tak upragnionej.

Dobry Boże dziękuję Ci za to, tak samo jak za łzy, które dajesz, ale które sam ocierasz.
Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże!
(Ps. 42, 2)

czwartek, 5 czerwca 2014

Moje uprawy

W tym roku ruszyłam z uprawami i zagospodarowuję balkon, i nie tylko.

Po pierwsze, dostałam w prezencie od Taty kiełkownicę. Proste naczynie ułatwiające hodowlę kiełków. Przynajmniej raz na tydzień wysiewam szalkę lub dwie i potem dodaję surowe do sałatek, kanapek, twarożku. Kiełki z twardszych nasion wrzucam na krótko (żeby trochę zmiękły) na patelnię z oliwą i czosnkiem, lekko solę — takie stanowią bardzo fajny dodatek do obiadu. Siałam już w tym roku: słonecznik, rzeżuchę, sięmię lniane, lucernę, rzodkiewkę, gotową mieszankę chińską...


Poza tym zrobiłam też zasiewy na balkon. Na razie to nie wygląda jeszcze pięknie, choć dość obiecująco. Z radością codziennie doglądam moich rosnących roślinek. Posiałam sporo ziół: bazylię czerwoną, oregano, pietruszkę, szczypiorek, lawendę, kolendrę, lubczyk... mam też już dłużej hodowane bazylię zieloną, rozmaryn i szałwię. Chciałabym jeszcze posadzić melisę i miętę. Z kwiatów będą nasturcje i aksamitki — przemieszałam je z lawendą, bo lubię w kwiatach połączenie odcieni pomarańczy z niebieskim i fioletami.

Zioła: pietruszka lawenda, kolendra, bazylia czerwona i zielona...

Ciekawa jestem co z tego wszystkiego będzie... na razie trzeba czekać :)

Kwiaty: nasturcje, aksamitki, lawenda

środa, 4 czerwca 2014

Bliny

Czasem nachodzą mnie zachcianki jedzeniowe. Potrawa zaczyna za mną chodzić i nie chce się odczepić. Trzyma się mnie tak długo, aż jej nie zrobię. Bywa tak namolna, że rzucam inne domowe prace i biegnę do sklepu po składniki. Ostatnim takim prześladującym mnie daniem były bliny. Pragnienie narastało, a ja je odrzucałam, bo miałam inne rzeczy na głowie... nic to nie dało... o godzinie 21.00 skapitulowałam i sięgnęłam po Kuchnię Polską, wyjęłam potrzebne składniki (szczęśliwie wszystko było w domu) i do dzieła!

Jednocześnie w duchu myślałam, że niezła ze mnie wariatka. Kto widział o takiej porze brać się za gotowanie... i to w tygodniu pracy, a nie w weekend, kiedy można by to odespać, kiedy czasem toczy się nocne Polaków rozmowy...

A to bohaterowie! Z kwaśną śmietaną, solą i pieprzem gorąco polecam! :)


A mój organizm? Widać wie czego chce, bo — aż dziw — nic a nic mi nie zaszkodziło to nocne jedzenie.

wtorek, 3 czerwca 2014

Już nie długo lato

Ani się obejrzałam a wiosna przeleciała jak błyskawica. Tegoroczna nie była dla mnie najłatwiejsza, ale przecież nie warto marudzić, chodzi o to, żeby ŻYĆ w pełni, żeby nie ustawać w drodze, nawet jeśli nie zawsze starcza oddechu.

Zawilce

Dziś zostawiam zrobione tej wiosny, gdzieś po drodze życia, zdjęcia — uchwycone to, co dobry Bóg daje nam w obfitości, choć nie zawsze chcemy widzieć. Czasem wystarczy przemóc lenia i wyjść z domu...

Kaczeńce

Czeremcha

Wtedy, kiedy jest trudno, kiedy zaczyna mi się wydawać, że nie ma wokół mnie nic dobrego (ach, jak ogromne to kłamstwo!), wychodzę z domu i zaczynam szukać Jego drobnych śladów, uśmiechów, prezentów specjalnie dla mnie.

Barwinek

Zawsze coś znajduję :). Ktoś może powiedzieć, że jestem nieobiektywna, że ponieważ zachwycam się przyrodą, to nie trudno mi znaleźć taki „prezent”. Tymczasem On lubi zaskakiwać nawet mnie...

Wierzbowe puchy

W ubiegłym tygodniu wracałam w niesamowitej ulewie z pracy. Jadę dwoma autobusami z przesiadką — muszę przejść przez skrzyżowanie, żeby zmienić przystanek. Stoję w tym deszczu na światłach, woda się po mnie leje (parasol zostawiłam rano w domu, bo pogoda była ciepła i bezchmurna) i podchodzi do mnie człowiek pod parasolem — Może chciałaby się Pani schować pod parasolem? Zmieści się Pani. Przeczekałam zmianę świateł i przeszłam przejście dla pieszych pod parasolem :)! Kompletnie bezsensu, bo przecież i tak byłam mokra, ale sam gest zatroskania... Bóg postawił człowieka, żeby odnowić wiarę w ludzi — dla mnie ogromny prezent!

Kwitnące kosaćce błotne

 Wierny jest Ten, który was wzywa[].
(1 Tes. 5, 24)


Kosaćce z oddali

I na koniec jeszcze niebieska łąka :)


Niebiańska łąka w pobliżu osiedla Rodziców

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Powstaje...

po woli, niespiesznie, na raty, trochę mozolnie pierwszy mój taki poważny szyciowy projekt. Mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania i nie zakończy się kompletną klapą, i zmarnowaniem pięknego materiału. Wrzucam tylko taki kolaż z prac, nic więcej, żeby nie zapeszyć niepotrzebnie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...