Czasem nachodzą mnie zachcianki jedzeniowe. Potrawa zaczyna za mną chodzić i nie chce się odczepić. Trzyma się mnie tak długo, aż jej nie zrobię. Bywa tak namolna, że rzucam inne domowe prace i biegnę do sklepu po składniki. Ostatnim takim prześladującym mnie daniem były bliny. Pragnienie narastało, a ja je odrzucałam, bo miałam inne rzeczy na głowie... nic to nie dało... o godzinie 21.00 skapitulowałam i sięgnęłam po Kuchnię Polską, wyjęłam potrzebne składniki (szczęśliwie wszystko było w domu) i do dzieła!
Jednocześnie w duchu myślałam, że niezła ze mnie wariatka. Kto widział o takiej porze brać się za gotowanie... i to w tygodniu pracy, a nie w weekend, kiedy można by to odespać, kiedy czasem toczy się nocne Polaków rozmowy...
A to bohaterowie! Z kwaśną śmietaną, solą i pieprzem gorąco polecam! :)
A mój organizm? Widać wie czego chce, bo — aż dziw — nic a nic mi nie zaszkodziło to nocne jedzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz