SZUKAJ W BLOGU

wtorek, 8 listopada 2011

światło

Mamy taką lampę, która zapala się od dotknięcia. Czasem coś się jej myli i zapala się sama ni stąd ni z owąd. Mnie to zawsze troszkę bawiło, że robi nam takie, w sumie miłe, niespodzianki (tylko jak wyjeżdżamy na dłużej to wyłączamy ją definitywnie, żeby nie mogła się sama włączyć). Dla mnie zapalane światło ma w sobie jakiś pierwiastek nadziei. Choćby znicze, które zapalaliśmy masowo parędni temu na gorbach naszy bliskich i mniej bliskich zmarłych. Światło jako znak życia i samego Jezusa Chrystusa.

Jednak ta zapalająca się somoczynnie lampka przestraszyła ostatnio moją Teściową. Uspokoiłam ją, że to przecież nic takiego... 

A potem gdzieś powstała mi taka myśl, którą bardzo chcę się podzielić:
Jak światło się zapala to jest dobry znak. Zdcydowanie gorzej jak gaśnie, zwłaszcza jeśli gaśnie wewnątrz człowieka. Trzeba i mnie i Tobie dbać, by nie gasło światło w nas i w ludziach obok.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...