SZUKAJ W BLOGU

niedziela, 26 lutego 2012

Kawowo

Na pewno nie pretenduję do miana znawcy kawy. Ani mi to w głowie. Poprostu lubię i tyle. Nie mam ekspresu i piję głównie rozpuszczalną (już słyszę jęki smakoszy, że to profnacja). Ranek zaczynam od wędrówki do kuchni, żeby nastawić wodę. Potem zalewam do połowy wodą i uzupełniam dużą ilością mleka (profanacja po raz drugi). Po wypiciu kubka tak przyżądzonej kawy mogę zacząć działać, dzięki temu rytuałowi wychodzę z krainy snu i przechodzę do rzeczywistości.

Jeśli coś lub ktoś zakłóci mój poranny rytuał to może być źle — w niedobudzeniu działam jakby po omacku. Rozsypuję i rozlewam co się da w kuchni, nie mówiąc już o skrajnym przypadku, kiedy zalałam łazienkę na skutek przelania umywalki w czasie brania prysznica. Koszmarne wspomnienie sprzątania zalanej po kostki łazienki w pośpiechu (żeby nie spóźnić się do pracy) sprawia, że obiecałam sobie, że nigdy ale to przenigdy nie zmienię kolejności — rano najpierw kawa a potem prysznic.

Lubię też kawę z ekspresu, mrożoną, latte... czasem wystarcza mi sam zapach palonej i parzonej kawy. Są dni kiedy kawy nie piję, moja pseudowada serca nie zawsze pozwala. Gdy serce wali jak oszalałe samo z siebie wystarczyć musi (i wystarcza:) sam zapach :). Nie cierpię tzw. „zalewajki” z fusami na dnie.

Nie potrafię się oprzeć żadnym kawowym deserom: cukierkom, lodom, ciastom, kremom...

Od wczoraj chodziło za mną „mam ochotę coś upiec”. Początkowo myślałam, że będzie to coś drożdżowego, ale spokojnie czekałam na chwilę pewności. Moje działalności kulinarne są spontaniczne, decyzje nagłe pod wpływem bliżej nieokreśonego impulsu. Jak już coś mi się uwidzi to ciężko mnie od tego odwieźć.

Szperając w internecie znalazłam taki przepis. Działając szybko i trochę na pamięć, według jakiś już wyrobionych schematów kuchennych, nie zauważyłam, że w przepisie należało użyć rozpuszczonego masła. W połowie szykowania ciasta (jak się zorientowałam, że masło miało być rozpuszczone) wpadłam w popłoch, ale było już za późno. Efekt był taki, że moje ciasto z pewnością nie było lejące, kulki formowałam ręcznie... i absolutnie to ciastkom nie zaszkodziło :). Pyszne, chrupiące, kawowe, nadają się doskonale do herbaty... lub kawy! :) Smakowały nawet Tacie, który zawsze jest sceptycznie nastawiony do nowych prób kuchennych (zwłaszcza córkowych), najlepiej smakuje mu to co dobrze zna i co gotuje moja Mama. A tu proszę, zachwycony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...