Obiady letnie mają to do siebie, że w ramach letniego lenistwa szuka się potraw, które można szybko przygotować bez długiego stania nad kuchnią. Pora roku zresztą bardzo temu sprzyja, bo dostępnych jest dużo świeżych warzyw pachnących słońcem i deszczem. Ciepła pogoda zmienia też wymagania względem potraw. Nie muszą być takie bardzo pożywne, za to im większy upał tym bardziej doceniamy rześkość smaków. Nawet najbardziej zapaleni mięsożercy potrafią się zadowolić daniami bezmięsnymi :). Lubię takie gotowanie, szybkie, lekkie, przyjemne i kolorowe (tak, tak, to jest pora kiedy można na prawdę poszaleć z paletą barw na talerzu).
Jakiś czas temu będąc u Jednej z Sióstr Męża na własne oczy zobaczyłam, że Jeden z Siostrzeńców M. jest specjalistą od jajek sadzonych. Uwielbia je i jest już zupełnie samodzielny w ich produkcji :). Zainspirował mnie. Dla mnie to powrót do dzieciństwa... przez długie lata nie robiłam jajek sadzonych i teraz mnie wzięło. Po pierwszym jajku sadzonym tylko z solą i pieprzem (ach! jak mi smakowało po tylu latach przerwy!) zaczęłam eksperymentować. Ostatnio w ramach letniego obiadu powstało coś takiego:
SKŁADNIKI
- plasterki szynki, polędwicy lub boczku (bardzo dobrze można zagospodarować resztki, których już nikt nie chce zjeść)
- jajka
- pomidor
- kiełki rzodkiewki
- pieprz świeżo mielony
- sól
WYKONANIE
Na patelni rozpuściłam trochę masła i ułożyłam plasterki szynki. Kiedy plasterki zaczęły się rumienić wbiłam dwa jajka, posypałam solą i świeżo zmielonym pieprzem. Gdy jajka już lekko się ścięły od spodu, położyłam część kiełków i przykryłam pokrywką. W tym czasie sparzyłam pomidory, obrałam, pokroiłam i ułożyłam na talerzu. Gotowe jajka sadzone przełożyłam na talerz obok pomidora (można go też skropić odrobiną oliwy z oliwek, posypać pieprzem oraz solą) i posypałam resztą kiełków rzodkiewki. Do tego jeszcze kromki chleba z masłem. I już gotowe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz