i jeszcze parę dni jestem nad morzem. Ja, kochająca góry całym moim sercem, nagle zapragnęłam wyjechać nad morze. Może to za sprawą ostatnich kłopotów i zmartwień, które mnie nawiedziły, nawiedzają i pewnie jeszcze trochę nie odpuszczą, poczułam tę nieodpartą chęć. Trochę było pod górę za nim się udało, ale jestem. Pogodę mam wymarzoną, słoneczną i ciepłą, jakiej nikt nie spodziewałby się po listopadzie.
Myślałam, że może trochę po zwiedzam — zrezygnowałam z tych planów. Zakładam buty i kurtkę, do plecaka wkładam termos i kanapki. Wędruję plażą przed siebie... Jest najcudowniej!
Ps. Spacerowałam na boso po plaży, okulary słoneczne są w użyciu i tylko kąpać się w morzu nie mam jednak odwagi :).
Musi być przepięknie. Zdjęcia śliczne. I pewnie cisza i spokój na plaży... :) A nogi w morzu moczyłaś? ;) taka namiastka kąpieli...
OdpowiedzUsuńtylko stopy... :) a spokój i cisza taka, że szkoda wracać, tym bardziej, że czeka mnie dużo zmian
OdpowiedzUsuń