Jeszcze w karnawale przyjaciele zaprosili nas na pierogi-party. Idea była taka, że gospodarze zapewniali ciasto na pierogi (gospodarz robi najlepsze pod słońcem ciasto na pierogi), a goście przynoszą różne farsze. Szczerze mówiąc, o szykowaniu pierogów wiem niewiele. Moja Mama jako matka pracująca nie miała czasu na takie fanaberie jak lepienie pierogów. Ten brak domowych pierogów odbijałam sobie potem już jako studentka w barach mlecznych i pierogarniach. Lubię pierogi świeżo ugotowane i takie odsmażane, praktycznie z dowolnym farszem. Ku mojej ogromnej radości pierogi są popisowym daniem mojej Teściowej. Niestety do dziś sama ciasta na pierogi robić nie umiem.
Na hasło pierogi-party ucieszyłam się bardzo i odetchnęłam z ulgą na wieść, że przynieść mamy tylko farsz, bo z ciastem, którego nigdy nie robiłam mogłoby być różnie ;).
Przewertowałam przepisy w internecie, poszłam po poradę do Mamy i dostałam od niej książeczkę Hanny Szymanderskiej „Naleśniki, pierogi, krokiety”. Zdecydowałam się na farsz kurpiowski z soczewicą:
Umytą i namoczoną soczewicę ugotowałam i odcedziłam. Posikaną drobno cebulę zeszkliłam na patelni i przestudziłam. Ugotowane jako drobno pokroiłam, obrałam ziemniaki i pokroiłam. Następnie ziemniaki, ugotowane jajko, cebulę i soczewicę zmieliłam w młynku. Dodałam surowe jajko, przyprawy i dokładnie wyrobiłam masę.
Do pierogów nadawała się świetnie i była bardzo smaczna. Niestety wobec mnogości farszów oczywiście mnóstwo farszu zostało. Wróciłam więc ze sporą porcją farszu do domu. Problem — bo ciasta nie umiem zrobić, bo to czasochłonne a ja mam co robić, poza tym przecież nie chcę, żeby się zmarnowało. Po krótkim namyśle przyszły mi do głowy naleśniki — i to był strzał w dziesiątkę. Podałam je z kwaśną śmietaną, czego na zdjęciu niestety nie widać. Pycha!
SKŁADNIKI
- szklanka soczewicy
- 2 ziemniaki ugotowane w mundurkach
- 2 duże cebule
- 2 łyżki oleju
- jako ugotowane na twardo
- jajko surowe
- majeranek
- sól
- świeżo mielony pieprz
WYKONANIE
Farsz w naleśniku |
Do pierogów nadawała się świetnie i była bardzo smaczna. Niestety wobec mnogości farszów oczywiście mnóstwo farszu zostało. Wróciłam więc ze sporą porcją farszu do domu. Problem — bo ciasta nie umiem zrobić, bo to czasochłonne a ja mam co robić, poza tym przecież nie chcę, żeby się zmarnowało. Po krótkim namyśle przyszły mi do głowy naleśniki — i to był strzał w dziesiątkę. Podałam je z kwaśną śmietaną, czego na zdjęciu niestety nie widać. Pycha!
Smażenie naleśników :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz