Dostałam przed świętami modlitwę. Uderzyła mnie. Tak często jest we mnie strach przed życiem, przed swoimi pragnieniami i tęsknotami. Tak bardzo jest we mnie wdzięczność za życie, które zostało mi dane.
Mimo że nie zawsze jest lekko.
ŻYCIE JEST PRZEDE MNĄ, PANIE,
ALE TY IDZIESZ ZE MNĄ
Życie jest przede mną, Panie,
jak owoc, który mnie przyciąga.
Ale życie często budzi we mnie lęk,
bo żeby zbierać jego owoce,
trzeba wychodzić z siebie, wychodzić z domu
i wyruszyć w drogę i iść, iść wciąż dalej.
Ale iść w drogę, która jest pełna zakrętów
i nie pozwala zobaczyć przed sobą
ani widoku, który nas czeka,
ani ukrytej przeszkody,
ani rąk do nas wyciągniętych,
ani twarzy, które się od nas odwracają...
Wyruszyć w drogę, to, mój Panie, porywająca przygoda.
Mam wielką ochotę żyć, ale się często boję...
Boję się tego tajemniczego świata,
który mnie wciąga i straszy,
bo słyszę wybuchy śmiechu
i widzę kuszące mnie uroki...
Ale słyszę także krzyki ludzkich boleści.
Te krzyki budzą mój sprzeciw,
że nie mogę ich uciszyć.
Boję się tej miłości, której pragnę
o świcie moich poranków
i w środku moich nocy,
a pragnę jej całym sobą...
Pragnę i boję się, Panie,
bo tyle miłości zmarniało na moich oczach.
Tak, boję się, Panie, i ośmielam się powiedzieć Ci to.
Jeśli zamykam oczy, to nie dlatego,
że nie chcę widzieć drogi przed sobą,
ale żeby Ciebie znaleźć, do Ciebie się modlić,
bo ja tak bardzo pragnę żyć, mój Panie,
i w Tobie jest cała moja nadzieja.