SZUKAJ W BLOGU

niedziela, 19 sierpnia 2012

różami usłane...

Moje życie raczej różami usłane nie jest, ale narzekać nie będę, nie chcę, nie lubię. W sumie lubię takie jakie jest, bo przecież jest moje i dane w sposób cudowny! Czasami chciałoby się, żeby różne rzeczy były inaczej, ale mimo wszystko życie jest piękne...

Życie piękne niczym róża :)

A róże tak bardzo potrafią o tym przypomnieć! :)

Od wielu już lat od czasu do czasu wybieramy się z Babcią do Wilanowa. Spacerujemy, podziwiamy i rozmawiamy o roślinach. Wczoraj zachwyciły mnie róże z ogrodu różanego.

Dzielę się tym co u mnie radość wywołało:

Usłane różami

czwartek, 9 sierpnia 2012

w piątek ważny dzień

Znowu czekanie. Trudne. Pełne obaw i nadziei zarazem.

Trochę zostałam w tym czekaniu zostawiona sama i to jeszcze trudniejsze. Czasem się zastanawiam jak to jest, że często w momentach najtrudniejszych nie można mieć blisko tych, którzy są dla nas oparciem. Wiem, że są blisko sercem, ale to zdaje się nie wystarczać. Pytam dlaczego, a odpowiedź znam zanim głośno postawię pytanie. Brzmi mniej więcej tak: bo wiem, że dasz radę, jesteś moim umiłowanym dzieckiem i jestem przy Tobie, i ty to wiesz, wiec dasz radę. Sytuacja nie boli mniej, ale można się uśmiechnąć — bo zawsze jest obok mnie Ten, który kocha.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Szpinak i nie tylko

Ostatni czas bardzo jest dla mnie intensywny. Raz, że moje oczekiwanie nabrało tępa — znowu czekanie, jakieś doczekanie, radość doczekania i perspektywa dalszego czekania. A całe to czekanie przeplecione cierpieniami i radościami, niepewnością i nadzieją, bardzo to męczące. Taka huśtawka. Dobrze, że poza tym jest co robić... więc biegam, załatwiam, pracuję a wolnych chwilach pracuję fizycznie przy wykańczaniu naszego mieszkania (i to jest dwa, bo czasu nam zostało coraz mniej, żeby zdążyć). Do wynajmowanego mieszkania docieram wieczorem, zjeść coś, wziąć prysznic i paść na nos do łóżka, żeby rano móc wstać do pracy. Dobrze jest, prace posuwają się na przód, ja wreszcie też lepiej czuję się fizycznie, odkuwam się po tych paskudnych choróbskach, jeszcze tylko przydałoby się przybrać parę kilogramów, żeby nie straszyć ludzi „kościotrupowatością” ;).

Gdzieś pomiędzy jednym a drugim zajęciem odbywa się codzienne gotowanie — z tego nie jestem w stanie zrezygnować :). To jest przyjemność i rodzaj lekarstwa na smutki i troski. Z braku czasu powstają dania wypróbowane i szybkie, najczęściej makaron. Ale... gdzieś podpatrzyłam, trochę zmodyfikowałam i robię taki szpinak:


SKŁADNIKI
  • szpinak
  • czosnek
  • pieprz świeżo mielony
  • oliwa
  • pomidory suszone
  • ziarenka słonecznika wyłuskane
  • ser typu feta (jeśli jest niesłony to używam też soli)

WYKONANIE
Na patelnie wlewam oliwę i podgrzewam, podsmażam rozgnieciony w prasce czosnek (uwaga! nie za długo i nie na ostrym ogniu, bo gorzknieje i robi się twardy). Jak już kuchnię wypełni zapach czosnku, to na patelnię wrzucam umyte liście szpinaku. Nadal na nie dużym ogniu daję liściom jakieś 10 minut, muszą zwiotczeć, ale powinny nadal być zielone. Oddzielnie na suchej patelni prażę ziarenka słonecznika (najmniejszy ogień, i potrząsanie, żeby się równo rumieniły). Jak liście osiągną już miękkość dodaję pokrojony w kostkę lub pokruszony widelcem (tę wersję wybieram, gdy czas mnie goni lub dopada lenistwo;) ser, pieprz i jeszcze chwilę wszystko podgrzewam mieszając, tak żeby ser trochę się rozpuścił i wymieszał z liśćmi. Suszone pomidory wyjmuję z zalewy i drobno siekam. Na talerzu mieszam szpinak i pomidory, posypuję prażonymi ziarenkami.
Może to być samodzielna przekąska, ale dobrze będzie też pasować jako element obiadu czy dodatek do makaronu.

Ps. Zależnie od wieku szpinaku może trwać proces mięknięcia. Starszy szpinak warto wrzucić na chwilę do wrzątku i odcedzić przed smażeniem.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...